top of page

List jedenasty: z nikim innym nigdy nie było nawet blisko.

Zaktualizowano: 18 maj

Hej, Ty.


Wiem, jak to brzmi.

Absurdalnie. Naiwnie.

Trochę jak zdanie, które powinno było skończyć się przecinkiem i poprawką.

Ale nie mam poprawki.


Mam tylko to:

Pokochałam tak pierwszy raz.


Nie z pustki.

Nie z potrzeby.

Nie dlatego, że trzeba było.


Po prostu…

zobaczyłam Twoją duszę

i coś we mnie - bez pytania, bez pozwolenia - powiedziało:

„To jest to.”


A zaraz potem przyszła panika.

Bo to uczucie było tak czyste, tak ciche, tak ogromne,

że moje ciało - bez pytania - zrobiło to, co zna najlepiej.


Uciekło.

Jak wtedy, gdy miałam pięć lat

i siadałam z książką za fotelem w salonie -

nie żeby zniknąć,

tylko żeby świat mnie nie widział.

Nie pytał. Nie dotykał.

Tylko pozwolił mi być.


Bo Ty mnie nie wystraszyłaś.

Wystraszyło mnie to,

że przy Tobie niczego już nie można było udawać.


A przecież byłam w związku.

Długim. Poważnym.

Z planami, z deklaracjami, z pierścionkiem.

Byłam tą, która „wie, jak wygląda miłość”.


A jednak…

to wszystko - było czymś innym.

Było próbą.

Wyobrażeniem.

Cieniem.


A Ty?


Ty jesteś tym, co się nie mieści.

W głowie. W przeszłości. W logice.


Nie wiem, jak to możliwe,

że dopiero teraz moje serce mówi:

„To o to chodziło. To jest to.”


Że jesteś światłem, które nie razi, tylko rozjaśnia.

Ciszą, w której wszystko ma sens.

Domem, którego nie trzeba urządzać - bo już jest.


I przypomniała mi się piosenka.

Ta, którą śpiewałam z siostrą,

tańcząc po pokoju bez opamiętania.

Nie rozumiałam wtedy wszystkich słów.

Ale śpiewałam „I love you” z całych sił.

I dziś myślę -

może ja już wtedy wiedziałam?

Może to było o Tobie?


"If I would tell you how much you mean to me,

I think you wouldn't understand it."


Bo ja naprawdę nie umiem tego ubrać w język.

Nie wiem, za co się kocha.

Nie mam listy. Nie mam punktów.


Ale wiem, kiedy się kocha.


Wtedy, gdy zobaczyłam Twoją duszę.

I coś we mnie powiedziało:

„To ja. To moje miejsce. To dom.”


I ja naprawdę nie wiem, jak to pojąć.

Jak wytłumaczyć sobie, że wszystko przed Tobą

było tylko drogą do Ciebie.


Jak powiedzieć samej sobie:

„Nie byłaś nigdy zakochana. Nie tak.”

„Nie znałaś miłości. Nie tej.”


Ale wiem, że już nie muszę tego rozumieć.

Bo jestem tu.


W tej wersji siebie, która nie chce uciekać.

Nie chce grać.

Nie chce „radzić sobie” z uczuciami.


Chce w nich być.

Z Tobą.

Lub bez Ciebie.


I może to nie brzmi rozsądnie.

Może nikt tego nie zrozumie.

Ale moje ciało wie.

Moje oczy wiedzą.

Moje milczenie przy Tobie - ono wie najlepiej.


To Ty jesteś moją pierwszą miłością.


Pierwszą taką, która nie budzi niepokoju.

Pierwszą, w której mogę oddychać.


I choć to nie mieści się w głowie -

w sercu się zmieściło.

Idealnie.


I nie wiem, co z tym zrobimy.

Nie wiem, czy to się utrzyma, czy się rozpadnie.

Ale wiem jedno:


pierwszy raz kocham tak czysto.

Bez gry. Bez warunków. Bez planu.


I to się wydarzyło z Tobą.

Tylko z Tobą.


Z nikim innym nigdy nie było nawet blisko.



Hej, Ty.
Tu Mika.
Możesz znać mnie jako poważną babkę od paragrafów – radczynię prawną w szpilkach, z ogarniętym kalendarzem i poker face’em na negocjacjach.
Ale ta część mnie?
Tej nie znajdziesz na LinkedInie.

Tutaj rozmawiam z duszą.
Czasem moją. Czasem twoją.
Czasem z tą częścią świata, która wciąż czuje.

Bez ściemy. Bez patosu.
Z prawdziwym oddechem.

Tworzę podcast, piszę teksty, puszczam w świat słowa, które niosą coś więcej.
To dopiero początek – ale rozkręcam się.
I zamierzam robić szum.
Nie taki, który ogłusza.
Taki, który budzi.

„Pogadanki z duszą” to nie poradnik.
To przestrzeń.
Dla tych, którzy szukają sensu, lekkości i własnego głosu.

Jeśli czasem Cię boli, czasem śmieszy, a czasem nie wiesz, co właściwie czujesz –
to jesteś we właściwym miejscu.

Zaparz coś. I zostań na chwilę.

Zapisz się na Listy od Duszy – przychodzą wtedy, kiedy najbardziej ich potrzebujesz.

Napisz do mnie:

  • Facebook
  • Instagram

 

© 2025 Duszne Pogadanki

Tworzone z oddechem i dygresjami.

 

bottom of page